Wyjaśnień kilka i dziecięce zagwostki...

Dlaczego dzień 5 jest właśnie takim dniem i co to są 4?
4 (czwórki) - to dni kiedy MDMX - owa mama udaje się na dyżury w celach zarobkowych, pół doby spędza w pracy, a drugie pół w domu. Po odliczeniu max. 7h na sen, zostaje 5h, czyli praktycznie czasu brak... nikt na tym nie cierpi bo mama i mąż ustalili pewne zasady i póki co rodzina funkcjonuje i ma się dobrze (nie bierzemy pod uwagę  sytuacji ekstremalnych i wydarzeń od Nas nie zależnych), bo wiemy, że po każdej 4 następuję kolejna 4 tym razem dni wolnych. Po Ukejowemu taki tryb pracy to Continental shift, a po Polsku 4x4.


5dzień - to pierwszy dzień po 4, dzień wolny, dzień w którym chce się zrobić to wszystko to, czego nie można było zrobić podczas 4, taki dzień był właśnie wczoraj, i wyglądał tak: klik. Należy jednak zwrócić uwagę, że tak wygląda 5 dzień po 4 dziennych, występują bowiem 4 nocne. Po 4 nocnych 5 dzień już taki roboczy nie jest bo pół dnia zabiera sen, można jeszcze do wieczora coś porobić, ale bez szaleństw, po 4 nocnych fajniejszy jest 5 wieczór, gdy można spędzić go z książką,  filmem, ewentualnie z komputerem, można tak sobie zasiedzieć się pół nocy, skoro jest się wyspanym.


MDMX żyję więc rytmem 4x4, który to tłumaczy wszystko, zarówno moją obecność na tym blogu, wzmożoną obecność na Waszych blogach, to czy coś tworzymy i się chwalimy, czy milczymy i tylko w czasie przerwy podczas 4 wpadamy gdzieś na kawę. 


Aaaaa to jednak nie znaczy, że podczas 4 nic się nie dzieje! Może nic nie uda nam się wytworzyć, ale zdarzają nam się poważne i ciekawe dyskusje.
Pewnego dnia po obiedzie.
- Mamo, mamo a Harmony nie je animals! Nagle wyskoczyła Zosia.
Wyjaśniłam jej pokrótce o co w tym wszystkim chodzi. Po czym Zosia zadała pytanie.
- Mamo a z czego jest kurczak?

Dwa dni później.
Tak się złożyło, że w tym czasie czytałyśmy alfabet dinozaurów, czyli książeczka w której w alfabetycznym porządku przedstawione były różne gatunki dinozaurów, z dodatkowym uwzględnieniem: roślinożernych i mięsożernych. Siadamy do obiadu, którego głównym punktem był kurczak. Zosia siedzi i widzę, że mina nie bardzo coś jej nie pasuje. Pytam więc o co chodzi, czemu nie je?
- Nie będę jeść mięsa bo ja jestem roślinożerna. Odpowiedziała Zosia.
O masz myślę sobie, mała wegetarianka mi rośnie. Była krótka rozmowa, marudzenie, biadolenie, ok nie chcesz mięcha to nie. Zjadła wszystko prócz kurczaka. Gabrysio natomiast zawsze je odwrotnie najpierw mięcho a potem reszta.
- Zosiu a kotleciki będziesz jadła? Zapytałam po chwili.
- O tak lubię kotleciki!!!
Taki to u Nas dziecięcy wegetarianizm.

Wczora... z wieczora
Tata dał szlaban na komputer, bo dzieciaki nie mogły się dogadać kto kiedy co i w ogóle wojna była.
Przychodzi do mnie Zosia i żali się na zaistniałą sytuację. Szlaban to szlaban, wyjaśniam, tata tak postanowił i mama nic z tym zrobić nie może. No cóż konsekwentnym być trzeba. Mama stara się nie wchodzić  w paradę tacie i nie lubi, gdy tata  w jej sprawy się miesza - no chyba, że go oto poprosi.
Zosia smęci, męci i narzeka i nagle wypaliła:
- Mamo! Ale przecież tata nie jest Boss!!!
Trudno w takich sytuacjach powstrzymać śmiech. Zośka jest the best. No skoro mama rządzi, poszła i wynegocjowała warunki łagodzące.

Pomijając fakt, że któregoś razu poprosiłam prawie 6 letnią Zosie, oto żeby nie zachowywała się jak dziecko, to by było na tyle.

ps. Wyjaśnienia i zagwostki urozmaicają fotki z dzisiejszej wyprawy do parku.



Dobrej Nocy
Justynmdmx

Etykiety: ,